Przez 4 lata pracowałam w Lekarskiej Komisji Wojskowej
podczas kwalifikacji wojskowej jako osoba do wprowadzania danych osobowych do
bazy. Dużo czasu myślałam: może wojsko mi pisane? Kapitan WKU jeszcze namawiał
mnie, więc spróbowałam… złożyłam dokumenty i szczęśliwa pojechałam do Ełku na
komisje. A tu takie rozczarowanie. Otrzymałam kategorię zdrowia B-12 czasowa niezdolność do czynnej służby
wojskowej. A wiecie dlaczego? Okazało się, że mam małopłytkowość krwi
(trombocytopenia) to mała liczba płytek krwi poniżej dolnej
granicy normy (150 000/ul). Płytki krwi biorą udział w procesie krzepnięcia, który jest uruchamiany po
zranieniu naczynia krwionośnego.
Zatrzymują one lub zmniejszają upływy krwi.
Po prostu nie zdawałam sobie sprawy, że coś jest nie tak pomimo
objawów jakie miałam m.in. krew z nosa, częste i długie siniaki, brak sił :) Przez długi czas
leczyłam się w Instytucie Hematologii i Transfuzjologii Krwi w Warszawie,
ponieważ miałam płytki poniżej 50 000/ul, gdzie norma jest od 150 000/ul.
Leczyli, leczyli i jeszcze raz leczyli, ale co? Jak nie znali przyczyny spadku
płytek. Już byłam zmęczona leżeniem w tym szpitalu, jeźdzeniem na kontrole, co
miesiąc musiałam robić morfologię, bo miałam stałe zlecenie. Raz dostałam sterydy, bo płytki mi spadły poniżej
30 000/ul, ale to chyba dlatego, że mnie wkurzyli, bo powiedzieli, że
jeśli chce dziecko to raz dwa, bo mogą być później komplikacje. Raz, że mogę
się wykrwawić przy porodzie, a po drugie, że kobietom w ciąży spadają płytki.
Ogólnie stwierdzili, że mam wadę wrodzoną
genetycznie…
Po jakimś czasie wyjechaliśmy do Anglii. Stwierdziłam, że co
tu mnie trzyma: do wojska mnie nie chcą, rodziny nie mam… a zaryzykuje :) I wiecie co? Wróciliśmy,
bo niespodziewanie okazało się, że jestem w ciąży :) Z jednej strony tak się
cieszyłam, a z drugiej strony łzy kręciły mi się w oku… komplikacje o których lekarz mówił, a termin
w Anglii dopiero za 3 miesiące, bo tam ciąże uważają dopiero po 12 tygodniu i
raptownie może 2 wizyty byłyby w ciągu tych 9 miesięcy, ogólnie jest ciężko z
opieką. Pomyślałam: O Boże!!! Co ja zrobię !!! Postanowiliśmy, więc wracać do
Polski. Wybraliśmy najlepszego prywatnego lekarza. Kiedy wróciliśmy 20 grudnia
2013 roku pojechałam na wizytę i od razu dał skierowanie na morfologię. Na
drugi dzień szybciutko pojechaliśmy i zrobiliśmy płytki na ciepło, więc wyniki
mieliśmy od ręki. Jak zobaczyłam, aż zaniemówiłam. Płytek miałam, aż
100 000/ul. Płytki wzrastały w bardzo szybkim tempie, aż do rozwiązania.
Żaden lekarz nie wiedział co się dzieje i nie umiał podać racjonalnego
uzasadnienia. Przecież zazwyczaj jest tak, że kobietom w ciąży wyniki badań się
pogarszają, spadają płytki, żelazo, a mi zupełnie odwrotnie. Jeszcze
zapomniałam wspomnień, że z żelazem też miałam nie za ciekawą sytuację, a one również
wzrosły i mieściły się w normie. Bardzo
się z tego cieszyłam, a 30.07.2014 urodziłam śliczną i zdrową córeczkę.
Aktualnie już dłuższy czas wszystko jest w normie i cieszę się macierzyństwem.
Jestem szczęśliwą, spełnioną matką :)
Cieszę się , że wszystko się tak dobrze skończyło - zdrówko najważniejsze ! :)
OdpowiedzUsuń